Obie z Gillankiem lubimy czytać, ale ja jestem nałogowcem. ;) I mamy w większości zbieżne gusty, choć wiadomo, że gdybyśmy były takie same, to byłoby baaardzo nudno. :) Ostatnio się okazało, że Gillankowi nie spodobał się "Lesio" Chmielewskiej, a dla mnie był świetny. Ja uwielbiam dobrą fantastykę, a Laura niekoniecznie. Jest więc o czym rozmawiać. :)
To mnie najbardziej urzekło w opowieści McCarthy'ego - nie sposób w Irlandii po prostu zapytać o drogę i pójść dalej. Trzeba pogadać. O wszystkim. Wysłuchać. A dopiero pod koniec dialogu wtrącić: "A może wie pan/pani, jak dotrę do...?" i usłyszeć, że rozmówca nie ma zielonego pojęcia, gdzie jest miejsce, o które pytamy. :) Autor niejeden raz spędził godziny, przegadując je przy guinessie z mieszkańcami wiosek i miasteczek. Okazuje się, że jeszcze można "tracić czas", po prostu opowiadając, słuchając... I jest dobrze.
Wiele w "Barze McCarthy'ego" spostrzeżeń dotyczących miejsc, mieszkańców, relacji Irlandczycy-inne nacje, zachowań turystów i ich czasem tragicznej wiedzy o Irlandii. Dobrze się to czyta. Dobrze i smakowicie. Chciałoby się "wrócić do Irlandii swej...". :)

Tytuł drugiej obił mi się kiedyś o uszy, więc też ściągnęłam z półki bibliotecznej. "Nostalgia anioła" Alice Sebold. Opowieść zgwałconej i zamordowanej dziewczynki, która obserwuje świat i rodzinę z "nieba". Temat trudny, a jeszcze smutniejszy ze względu na autorkę, która w młodości przeżyła gwałt. Powinno mnie poruszyć, wstrząsnąć może. Ale albo jestem nieczuła, albo się całkiem rozmijam z autorką w jej postrzeganiu tej tragedii. Nie przemówiła do mnie taka wizja nieba, nie przemówiła w ogóle postać Ruth i postać winowajcy, a nawet samej bohaterki, przebywającej w owym wspomnianym niebie. Jedyne, co śledziłam i czego byłam ciekawa, to losy rodziców bohaterki. Moim zdaniem w ich przypadku najlepiej widać zmagania człowieka z tragedią. A czasem, jak te zmagania prowadzą do następnych tragedii lub pozwalają na wyzwolenie czegoś długo skrywanego. (zdjęcie okładki ze strony empik.com)
A w słuchawkach ciągle Roch Siemianowski czyta mi sagę o Wiedźminie. Cudo i perełka. Słucham tomu trzeciego "Chrzest ognia". Już mi smutno, że za dwa tomy się skończy. :)
No i dobrnęliśmy do tytułu. Moje oprawione babeczki!
Coś ta kanwa nie bardzo się dała naciągnąć. Chyba pójdzie do poprawki. Ale bardzo się cieszę, że udało mi się kupić kwadratową ramkę, bo o to niestety trudno w większości sklepów.
Skończyłam już dwa następne obrazki na naszej kanwie gillankowo-morsiowej. Ale pokażę, jak będę miała zdjęcia, bo na razie mój aparat wywędrował w świat. Pozwiedzać Turcję mu się zachciało. ;)
Witam:))) ja tam mam Lesia na co dzień to za książkę chyba już się nie wezmę chociaż polecałaś ;) O samcach tym bardziej ;P mam to na co dzień ;))))))) ale do Irlandii czemu nie ?:)))
OdpowiedzUsuńa hafcik podkleiłaś taśmą dwustronną? wtedy będzie gładki:) miłego dzionka!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń