środa, 29 sierpnia 2012

Wspominki

W tym roku postanowiłam większość urlopu spędzić aktywnie. I chociaż bardzo tęsknię za górami, to wywiało mnie (nie)stety w drugą stronę - na duńską wyspę Bornholm. Przejechałam mnóstwo kilometrów rowerem obładowanym sakwami i choć na początku było ciężko (jazda pustym rowerem i rowerem obciążonym sakwami to dwie różne bajki...), to nie żałuję i chcę jeszcze!
Bornholm jest piękny, choć ktoś może też stwierdzić, że monotonny. Typowy krajobraz wygląda tak:


Mieszkańcy uprawiają jęczmień i grykę, widziałam też sporo pól z kukurydzą. A wśród pól nierzadko takie ścieżki rowerowe:


Każda trasa rowerowa na Bornolmie ma swój numer i jest świetnie oznakowana, o tak:


 Dodatkowo w każdej informacji turystycznej można bezpłatnie pobrać mapy, schematy, broszurki bardzo dobrze opisujące lokalne szlaki i atrakcje. Nie sposób się zgubić lub czegoś pominąć. Najczęściej z różnych powodów trzeba było po prostu z czegoś zrezygnować. :)

Śliczne są bornholmskie miasteczka, z niską zabudową, kolorowe, czyste i ciche. Czasami miałam wręcz wrażenie, że mieszkańców gdzieś wywiało, szczególnie w tych miejscowościach, które nie są oblegane przez turystów - nikogo na ulicach! I wreszcie przekonałam się, że Skandynawowie rzeczywiście nie mają zasłon ani firanek w oknach, bardzo rzadko pojawiały się żaluzje lub rolety. Za to na parapetach za szybami często stało sporo różnych bibelotów, lamp, świeczników.


Wszystkie miasteczka, które leżą nad morzem, mają oczywiście porty. Często małe i urokliwe, dla nas były okazją do posiłków i odpoczynku, bo zawsze znajdowaliśmy tam ławy i stół, zresztą nie tylko w portach - podobne stoły z ławkami rozsiane są w wielu miejscach wyspy przy szlakach rowerowych. Ten port, którego kawałek na zdjęciu poniżej, znajduje się w Svaneke:


Oczywiście na Bornholmie nie brak wędzarni, a najbardziej słyną z wędzonych śledzi - musieliśmy do jednej z nich zawitać i spróbować. Zdjęcia rybki nie ma, spałaszowaliśmy szybciej niż zdążyłam sfotografować. Na pocieszenie zdjęcie wędzarni - tutaj w Aarsdale:


Z zabytków najczęściej odwiedzane są ruiny twierdzy Hammershus (największej w Skandynawii) oraz 4 kościoły rotundowe, z których jeden - w Nylars - poniżej:


O Bornholmie opowiadać można dużo, szczególnie jeśli ktoś tak jak ja po prostu dał się nim zauroczyć. :) Ale najlepiej po prostu tam popłynąć i przekonać się na własne oczy o wyjątkowości tej wyspy. W sieci jest mnóstwo relacji i porad, jak zorganizować taki wypad - ja polecam gorąco, warto! A szczególnie warto objechać ją na rowerze, to jedno z naprawdę bardzo przyjaznych miejsc dla rowerzystów. Ja po prostu chcę tam wrócić. :)

1 komentarz:

  1. Niesamowita wyprawa! Z wielką przyjemnością oglądałam zdjęcia i czytałam całą relację:) Miasteczko piękne, jak z baśni Andersena:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń