A jak chciałyśmy się rozgrzać, to zamieniałyśmy się w małe dzieci. Na dole ja próbuję rozgryźć, jak się bawić na takim urządzeniu:
Chyba je nawet trochę rozruszałam.I siebie przy okazji też. ;)
Ale jak już jestem w domu, to nie mogę oderwać wzroku od prezentu świątecznego od Gillanka. Nie wiem, czy już tu pisałam, ale uwielbiam chabry. Kojarzą mi się z najlepszymi chwilami dzieciństwa na wsi, u mojej ukochanej babci. I niezapomnianym kolorem wina chabrowego - kto widział, ten wie, do czego ono potrafi być baaardzo podobne. :)
Po takich prezentach widać, że są od przyjaciół:
I jeszcze chustecznik! Mój nos jest Ci dozgonnie wdzięczny, Gillankuś! :)
Ale, ale. Ostatnio pisałam, że zaczęłyśmy nowy obrazek SODY. I tak jest, jeden schemacik już gotowy, teraz kolej na mnie, a zdradzę na razie tylko tyle, że temat tym razem mniej kuchenny, a bardziej ogrodniczy. Ale o tym następnym razem. Bo kiedy kanwa z naszą rr-ową SODĄ była u Gillanka, ja skubałam sobie taki mały obrazek, którego co prawda nadal mało, ale będzie więcej, bo wyszywa się szybciutko, a temat wdzięczny. :)
Ciekawe, czy ktoś się już gdzieś kiedyś na niego natknął. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz