Jak urodziny, to i tort, a jakże. Jak co roku po wielu różnych pomysłach, szperaniu w książkach, necie, wędrówkach po kucharskich blogach miałyśmy dylemat, co by tu było najlepsze. Padło na coś czekoladowego, śmietankowego, biszkoptowego, a w rezultacie przepysznego. I lepszego niż to, co to ciasto ma przypominać:
Tajemnica jego powstania i nazwa tutaj. Jest naprawdę genialne i funkcję tortu - jak widać - spełnia. Jako że szanowny jubilat nie wygląda na swe lata, to i my nie wdawałyśmy się w liczenie świeczek. Jedna czy osiemnaście, ważne, że zdmuchnięta i kolejny piękny rok przed nim. I przed nami. No i mam nadzieję, że w tym roku się z nim zobaczymy...
Bo ten tajemniczy jubilat to nie kto inny, jak autor jednego z najbardziej zamaszystych autografów. Może dlatego, że (zgodnie z tytułem jego najnowszej solowej płyty) jedno oko ma wciąż na Maroko. ;) Gillanek ma już całkiem ciekawy zestaw literek pisanych jego ręką:
Już wszystko jasne? :) Kolejny roczek Iana Gillana za nami, a my czekamy na kolejne nagrania - jego samego, Deep Purple i na koncerty! Może kiedyś zaniesiemy mu torcik do garderoby? ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz